— Tak, proszę jaśnie pana — odpowiadał stary wyga; — rzadko kiedy zdarza się nam spudłować.
— Jakto nam?
— A no: jaśnie panu i mnie.
— Jakim sposobem ja mogę pudłować, kiedy nigdy nie strzelam?
— To prawda, jaśnie panie.
— A jakim sposobem ja mogę zabijać zwierzynę, kiedy ty mnie wyręczasz, Wincenty?
— I to prawda, jaśnie panie. Ja zawsze sobie myślę, że to nie ja strzelam, tylko jaśnie pan, i dlatego staram się, żeby dobrze strzelać.
— Słusznie robisz, Wincenty; ty jesteś intelligentny człowiek, ja każę ci dać gratyfikacyę.
— Pokornie dziękuję jaśnie panu.
— Ja cię wezmę ze sobą na polowanie hrabiego Eugeniusza.
— Słucham jaśnie pana.
— Sprawię ci bardzo ładny kostium strzelecki, taki, żeby wszyscy poznali, u kogo służysz. Ja już obmyśliłem, doskonale obmyśliłem. Słuchajno, stary, jak sądzisz, czy nasze dzisiejsze polowanie dobrze się udaje?
— Paradnie, jaśnie panie.
— I myślisz, że moi goście są kontenci?
Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/210
Ta strona została uwierzytelniona.
— 204 —