o ostatnie chwile pana Piotra, o wdowę po nim pozostałą, o doktora.
Pan Seweryn wspomniał o majątkowych sprawach.
— Spodziewam się — rzekł, — że pod tym względem przynajmniej kłopotów mieć nie będziesz.
Pan Jan odpowiedział wymijająco:
— Zapewne, nie wiem jeszcze, rozpatrzę się w papierach, zobaczę. Zdaje się jednak, że będą różne trudności.
— Nie może być! — zawołał pan Seweryn.
— Powtarzam, że w tej chwili nic stanowczego powiedzieć nie mogę. Liczę na pana, że mi w razie potrzeby nie odmówisz rady. Obecnie najbardziej zaniepokojony jestem o stryjenkę. Ona jest tak przybita tem nieszczęściem, tak złamana i chora, że nie wiem, czy przeniesie to wszystko, a gdy powróci do domu, gdy zobaczy kąty, w których tyle lat spokojnie i szczęśliwie przeżyła, gdzie każdy szczegół przypominać jej będzie przeszłość, to...
— Ależ, mój drogi — odezwała się pani Justyna, — a któżby ją teraz puścił do Krasek!? Prosto z kolei do nas przyjedzie, tu.
— A jeżeli nie zechce?
— Od czegóż my jesteśmy, ja i Andzia? Oczekiwać będziemy na stacyi i zabierzemy
Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/236
Ta strona została uwierzytelniona.
— 230 —