Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/250

Ta strona została uwierzytelniona.
— 244 —

ka. Miał dar jasnego przedstawiania rzeczy; to też zamęczałam go nieraz pytaniami, a on mi zawsze odpowiadał chętnie. Taki był to człowiek wyrozumiały, cierpliwy, o! bardzo cierpliwy. Pamięta pan, panie doktorze, jak on znosił mężnie cierpienia?
I zaczęła mówić o przebiegu choroby, o przebłyskach nadziei, o dniach zwątpienia, o ostatnich chwilach, o życzeniach, jakie przed śmiercią wyraził. Nie było sposobu powstrzymać jej słów pełnych boleści, nie było środka zwrócić jej myśli na inny przedmiot.
Kilkakrotnie doktor próbował wybijać klin klinem, to jest sam wszczynał rozmowę o zmarłym, ale rezultat był jednakowy. Odjeżdżał starowina z westchnieniem i znowuż suszył głowę nad wynalezieniem kwestyi, jakie na następnej wizycie poruszać będzie.
Z panem Janem mówiła bardzo chętnie, a nawet ożywiała się podczas takich rozmów, gdyż przedmiotem ich zawsze bywał stryj: jego sposób życia, prowadzenie gospodarstwa, jego przyzwyczajenia, upodobania, poglądy, dążności.
Młody człowiek zapytywał, a stryjenka opowiadała, choćby godzinami całemi, gdy czas był wolny i nikt nie przeszkadzał.
Z tych opowiadań poczerpnął niejedną wskazówkę, z której, w zastosowaniu prakty-