cznem, mógł skorzystać; dowiedział się więcej, aniżeli z pozostałych notatek, o różnych szczegółach interesów majątkowych, o planach, jakie nieboszczyk przeprowadzić zamierzał.
Kobieta była intelligentna i wtajemniczona we wszelkie szczegóły, rozumiała się na rzeczy, przeto niejedna jej informacya i rada była cenna. Ją znów cieszyło to, że synowiec zwraca się do niej, że ją zapytuje, prosi o wskazówki. Pokochała go za to jeszcze więcej niż przedtem; zdawało jej się, że poniekąd bierze czynny udział w pracy, którą przez tyle lat wraz z mężem prowadziła, i to mniemanie zachęcało ją do życia, nieznacznie wprowadzało w tryb dawny. Zaczęła interesować się trochę i ożywiać. Rozumie się, że przychodziło to powoli i stopniowo. Pomiędzy stryjenką i synowcem zawiązał się stosunek dobry i serdeczny, i umacniał się coraz bardziej. W chwilach trudnych ona pocieszała go, jak matka, i umacniała na duchu, a takich chwil nie brakło. Wiosna była ciężka, przyszła ona wcześnie i nagle, z ulewnymi deszczami. Wszystkie strumienie wezbrały, rzeka wylała szeroko i porobiła znaczne szkody w łąkach i zasiewach, na ziemię przemokłą nie można było wjechać z pługami.
Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/251
Ta strona została uwierzytelniona.
— 245 —