Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.
— 246 —

Młody gospodarz niepokoił się i obawiał, stryjenka starała się go pocieszyć.
— Nie lękaj się — mówiła, — Bóg miłosierny; my z mężem przechodziliśmy gorsze klęski; nawiedzały nas i powodzie, i grad, i pomór i ogień, a przecież nie zginęliśmy. Złe minęło, lepsze nastało, i znowuż było znośnie. Twój stryj mówił nieraz, że przeciwności nie powinny wstrzymywać człowieka od spełniania obowiązków; niech przeszkody się piętrzą, a ty czyń swoje, bądź cierpliwy i ufaj, że ostatecznie zwyciężysz. Nie poddawaj się przeto smutkowi z takich powszednich przyczyn, gdy ci los innych zmartwień oszczędza, gdy dopiero wstępujesz w progi życia z takimi wielkimi skarbami, jak młodość, siły, zdrowie. Wszystko dobrze będzie, mój chłopcze.
Wiosna rozpoczęła się na dobre; ustały deszcze, zajaśniało słońce, na polach zieleniły się oziminy, krzewy i drzewa pokryły się liśćmi; nad polami, zawieszony w powietrzu, szary skowronek wydzwaniał swoją piosenkę, jaskółki zaczęły lepić gniazdka pod strzechami, bociany poważnie kroczyły po łąkach i bagnach.
Każdy dzień przynosił jakąś nowość; jakiś świeży dar z niewyczerpanej skarbnicy przyrody; coraz świeże kwiatki ukazywały się na łąkach, w lasach, w ogrodach, świeża zielo-