szkodzić w lecie, albo na jesień, na wiosnę nigdy.
— Skąd to Abram może wiedzieć? przecież Abram nie doktor.
— Ale wiem; mówił mi Berek, felczer. Pan Pakułowski go zna? On jest wart więcej, niż dziesięciu doktorów; to mechanik w swoim fachu pierwszy! On wytłómaczył mi, że na wiosnę w drzewie burzy się sok, a w człowieku krew. Pewnie pan o tem słyszał?
— Słyszałem; wiadoma rzecz, że się burzy.
— Nu, więc jeżeli człowiek wypije trochę spirytusu, to krew ma lepszą próbę. Może mieć nawet dwunastą próbę, jak dobra okowita. Dlaczego my nie mamy mieć takiej krwi?
— Pięknie Abram przemawia — rzekł nawpół przekonany ekonom.
— Ja zawsze pięknie przemawiam; ja prawdę mówię, prawdą żyję, prawdą handluję. Chodźmy do Szmula.
— A no, to chodźmy.
W chwilę później pan Pakułowski z Abramem siedział w małej stancyjce za sklepem i naprawiał moc swej krwi.
Abram napił się także i obadwaj przyjęli postawę wyczekującą. Ekonom usiłował odgadnąć, czego żyd od niego chce. Abram
Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/255
Ta strona została uwierzytelniona.
— 249 —