u nas; robią mi wprawdzie propozycye, ale na takich warunkach, że przyjąć ich niesposób, bo ruina pewna.
— To źle, to źle — powtarzał w zamyśleniu doktor. — A może lepiej postarać się o kupca na Królówkę, sprzedać z wolnej ręki i tym sposobem ocalić chociaż część majątku.
— Tak samo radzi pan Seweryn.
— Więc?
— Nie mogę, doktorze, na żaden sposób nie mogę.
— Dlaczego?
— Mam swoje powody. Te kobiety zamartwiłyby się, gdyby do ostateczności przyszło.
— Romans to, mój kochany, romans, poezya, a rzeczywistość co innego każe.
— Niech pan to nazywa, jak chce, ale ja nie mogę owej rzeczywistości się poddać; bronić się będę wszelkimi sposobami.
— Których nie masz.
— Muszą być, muszą się znaleźć!
— Ha! to szukaj, męcz się. Radbym ja ci dopomódz, ulżyć trochę, ale cóż mogę?! Zastanowię się jednak, pomyślę, może jaka dobra idea przyjdzie.
— Całem sercem dziękuję, szanowny doktorze; wystarczy mi pańskie współczucie. Niechże się pan wybierze do drogi, a ja na
Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/289
Ta strona została uwierzytelniona.
— 283 —