Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.
— 52 —

potrzebuję mówić, że nie każdemu dany jest ten talent.
Aforyzm, obliczony na efekt, przeszedł bez wrażenia, nie wywoławszy nawet uśmiechu.
Pan Topaz mówił dalej:
— Przyjechałem sam jeden. Żona moja i córka są kobiety bardzo nerwowe. Moja małżonka, gdy widzi płaczących, zaraz się łzami zalewa, a córka dostaje bicia serca. Co się tyczy mego syna Adolfa, ten jest zdeklarowany dekadent.
— Poeta?
— Nie, do pisania wierszy nie ma on chęci, tylko że sypia regularnie do godziny dziesiątej, więc go nazywam dekadentem, od wyrazu dekada, który cokolwiek przypomina liczbę dziesięć. Syn mój swoich obyczajów nie lubi zmieniać, więc cóż miałem robić? Przyjechałem sam na ten smutny i żałobny obchód. Bądź-co-bądź, nieboszczykowi Jastrzębskiemu zawdzięczam poznanie tych miłych stron i nabycie ładnego majątku. Ruiny zamku w Królówce, moja słabość do starożytności, sprowadziły mnie tutaj. Wprawdzie nie kupiłem zamczyska, bo odnowienie wypadało za drogo, ale zostałem sąsiadem szanownych panów. Gdybym kupił Królówkę, może nie znajdowalibyśmy się na tym smutnym obrządku. Jastrzębski nie wybierałby się na polowanie, nie dotykałby fatalnej