jedna do drugiej, a widok ich budził we wszystkich szczere, niekłamane współczucie.
Panna Anna z matką swoją pozostały w Królówce, by czuwać przy chorej, nieprzytomnej wdowie, i tym sposobem dać córkom możność oddania ostatniej przysługi ojcu.
Cmentarz znajdował się w niewielkiej odległości od kościoła, pochód więc trwał krótko, ceremonia pogrzebowa nie zajęła również wiele czasu.
Trumnę spuszczono do grobu, grudy ziemi posypały się na jej wieko, a jednocześnie rozdzierający duszę krzyk żalu osieroconych dziewczątek wstrząsnął wszystkich do głębi.
Otoczyły je zaraz kobiety, pocieszały, o ile w takim razie pocieszać można, uspokajały, pragnęły jak najprędzej wyprowadzić je z cmentarza. Biedne panienki były przygnębione, złamane ogromem nieszczęścia, jakie na nie spadło. Ojciec już w grobie, matka chora ciężko, między życiem a śmiercią; przyszłość... o tej nie myślały, myśleć nie mogły, widziały one tylko, że dotychczasowe ich życie, względnie miłe i jasne, naraz omroczyły jakieś straszne cienie, że, jak kir żałobny, rozciągały się one nad dworkiem, napełniały park, padły na pola, na ogród, na ostatnie kwiaty jesienne.
Biedne sieroty! Bezprzytomne prawie umieszczono w powozie, użyczonym przez któregoś
Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.
— 54 —