Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.
— 56 —

nieboszczyka pretensye, zgłaszali się z dowodami do mnie. To ich uspokoi. Jedźże teraz, panie Pakułowski, ja będę w Królówce jutro, rozpatrzę się w waszem gospodarstwie.
— Jadę, zaraz jadę; tylko jeszcze dziadów dopilnuję, żeby porządek koło grobu zrobili. Chciałbym przed zimą kilka ładnych drzewek przy mogile posadzić, niech tam dobre panisko ma chociaż tę pamiątkę ode mnie.
Rozmówiwszy się z ekonomem, pan Piotr zwrócił się do sąsiadów i zaprosił wszystkich do siebie na naradę, co zrobić z Królówką i w jaki sposób zabezpieczyć byt wdowy i sierot.
— Więc to ma być coś w rodzaju rady familijnej? — zapytał pan Topaz.
— Coś w rodzaju obowiązku sąsiedzkiego i ludzkiego — odrzekł pan Piotr, — a nazwać to można, jak kto chce.
— Ależ ja to doskonale rozumiem, sąsiedzie, i sam się na owo posiedzenie napraszam. Nie chcę być pominiętym w takiej poważnej, obywatelskiej czynności.
— Prosiłem wszystkich życzliwych i nie śmiałbym pominąć szanownego pana, którego światłe zdanie może nam się bardzo przydać.
— Bez przechwałki powiadam, że tak jest — odrzekł pan Topaz. — Gdzie idzie o interesa, mogę czasem dobrze poradzić, a interesa Królówki, o ile wiem, także rady bardzo potrze-