wie, zdadzą ci szczegółową relacyę. W folwarku Pakułowski porządku pilnuje i jakoś wszystko się łata. Dobrze jest, nie zagraża wam nic. Bądź pani spokojna.
— Mateczko, mamy gości — odezwała się panna Ludwika i pobiegła ku domowi, a w chwilę później ukazała się w alei w towarzystwie Andzi; obok nich szedł pan Jan.
— Co za niespodzianka! — zawołała Andzia, witając chorą — co za niespodzianka radosna! Zastajemy panią już w ogrodzie, ubraną, siedzącą o swej mocy. Doktorze, dokazujesz cudów!
— Niech-no pani nie szydzi ze mnie, bo przy pierwszej sposobności zapiszę najbardziej gorzkie lekarstwo i nastraszę pijawkami.
— Zdrowa jestem i zdaje mi się, że przynajmniej w blizkiej przyszłości nic mi nie zagraża. Przedstawiam pani mego ciotecznego brata — rzekła, zwracając się do wdowy.
— Słyszałam często o panu. Na długo w nasze strony?
— Miałem zamiar przepędzić tu kilka tygodni, ale stryj i ciotka tak mi są radzi, że prawdopodobnie pobyt się przedłuży.
— A może i zamieni na stały — dorzuciła Andzia z uśmiechem.
— Doskonale! — zawołał doktor — właśnie młodzieży nam potrzeba, młodej intelligencyi, świeżych sił, bo my, mówię o naszem szczu-
Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.
— 79 —