działem, więc nie twierdzę, że tak jest rzeczywiście, ani też nie zaprzeczam. Przybył w te strony w roku zeszłym i kupił majątek.
— Ten z ruinami?
— Nie, inny, o dwie mile dalej, bez ruin, ale z gorzelnią i browarem.
— A mówił stryj dopiero co, że chciał...
— Bo chciał... Opowiem ci tę historyę. W roku zeszłym Królówka wystawiona była na sprzedaż. Zwyczajna rzecz: właściciel bez kapitału, zmordowany kłopotami, folwark zaniedbany, długów za wiele, więc taki koniec być musiał. Nie wiem, jakim sposobem wiadomość o tem dostała się do gazet.
— Zapewne jak zwykle, przez ogłoszenie.
— A, nie! Ogłoszenia były swoją drogą, a swoją drogą wiadomość o ruinach, które należało od zagłady ocalić. Jednego dnia siedzę w domu i czytam książkę, wtem dają mi znać, że ktoś przyjechał. Wychodzę... nieznajomy, średniego wzrostu, korpulentny, ubrany elegancko. Rysy twarzy wydatne, nos duży, broda czarna, przystrzyżona, okulary w grubej złotej oprawie. Przyjechał ekstrapocztą. Oczywiście kłaniam się, proszę do pokoju, pytam, z kim mam honor i czemu przypisać zaszczyt. Dowiaduję się, że gość mój jest pan Samuel Topaz, amator starożytności, kolekcyonista, posiadacz mnóstwa
Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.
— 3 —