Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.



V.

W

W   Kraskach, domu pana Piotra, w ogromnej izbie narożnej, do której było osobne wejście wprost z dziedzińca, było gwarno i głośno.
Przy stole, na środku stancyi stojącym, oprócz gospodarza, siedział proboszcz, pan Seweryn z Małej Woli, człowiek sześćdziesięcioletni, dobrej tuszy, z ogromnymi białymi wąsami, obok niego pan Roman z Malowanki, mężczyzna szpakowaty, z długą brodą, i pan Topaz.
Przy samych drzwiach, na stołku, ulokował się Pakułowski.
Oprócz tych osób, było dziewięciu żydów z sąsiedniego miasteczka, a znajdowali się w ciągłym ruchu: to gromadzili się na środku pokoju, to cofali do kąta, to zmęczeni siadali na długiej ławie pod ścianą i naradzali się szeptem, to znów w głośnym lamencie starali się dowieść, że im się krzywda dzieje.