— Słuchajcie-no jeszcze. Ja was dobrze znam, ja nie mówię, że wy jesteście uprzykrzeni, żeście dokuczali wierzycielowi. Ja tego nie mówię. Ale jeżeli nieboszczyk dał wam za czekanie kilka rubli, albo trochę zboża, kartofli, gęś, albo kurę, toście tem nie gardzili, ponieważ macie rodziny i potrzebujecie żyć. Prawda?
— Ma się rozumieć. Skoro dawał, dlaczego nie mielibyśmy brać?
— Bardzo słusznie, a teraz chcę wam jeszcze powiedzieć jedno słowo.
— Owszem; wszystko, co wielmożny pan do tej pory powiedział, było bardzo śliczne, sprawiedliwe i bardzo rozumne. My sami nie powiedzielibyśmy lepiej, więc z ciekawością słuchamy jeszcze jednego słowa.
— Bardzo krótkie. Ponieważ wzięliście procent z góry, ponieważ braliście po troszce à conto w gotówce i w naturze, więc, sądzę, nie zrobicie złego interesu, jeżeli oddacie wszystkie wasze pretensye za czterdzieści procent.
Wśród kapitalistów zrobił się gwałt.
— Taka krzywda!
— Za czterdzieści procent!?
— My myśleliśmy, że pan za nami trzyma, myśmy chcieli dziękować, a tymczasem pan chce nas zgubić.
— To rozbój jest!
Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.
— 89 —