— Wajnberg.
— Aha Wajnberg?.. wprawdzie żyd, ale bardzo zdolny człowiek; jak trzeba zrobić operacyę to go o dziesięć mil wzywają...
— Nie przeczę... ale to mnie nic a nic nie przekonywa...
— Dla czego?
— Bo nie...
— Nie! łatwo to jest powiedzieć nie — ale trzeba to powiedzenie usprawiedliwić czemś, uzasadnić.
— Nie mam do nich najmniejszego zaufania... Boję się tych recepciarzy, tych wielkich ludzi z małych miasteczek — i za nic w świecie nie powierzę im swego zdrowia.
— Nie?
— Nawet za największe skarby...
— A jak ja poszlę po którego?
— To się pofatyguje napróżno.
Pan Mikołaj przeszedł się kilkakrotnie po pokoju...
— Tedy — rzekł po namyśle, stanąwszy przed córką — powiedże mi Lucynko, co ja mam z tobą robić?..
— Właśnie po to przyszłam.
Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/117
Ta strona została skorygowana.