Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/145

Ta strona została skorygowana.

nowicie, koło nas, a nie gdzieindziej? Dlaczego? Daje do zrozumienia, że już upatrzył coś w blizkiem sąsiedztwie... Jeżeli sądzi, że Maciejów kupi, o! to myli się bardzo... Niedoczekanie... Ale ostatecznie dlaczego mnie to wszystko drażni i nabawia niepokoju? Dlaczego ja uprzedzam się do człowieka, którego nie znam, którego nie widziałem nigdy w życiu? Skąd? skąd?
Odpowiedzi na to pytanie znaleźć nie mógł i gniewał się sam na siebie, że się tak nieuzasadnionym, nieumotywowanym dostatecznie uczuciom poddaje... A przecież szczyci się z tego, że ma temperament spokojny, że panuje nad uczuciami i wrażeniami swemi. Cóż to za panowanie nad sobą? cóż to za moc, która rozbija się jak szkło o przeszkodę idealną, jakąś nieokreśloną, a może nie istniejącą nawet...
Zagadka.
Krew żywą falą napływała mu do skroni, zżymał się sam na siebie, wszystko na stan nerwowego rozdrażnienia spędzając.
Puścił cugle i jednocześnie spiął konia.
Zniecierpliwiony, rwący się do domu wierzcho-