— Zaraz u bankruta! dla czego u bankruta? a zresztą co mi do tego od kogo zboże kupione, aby tylko dobre było, a, na moje sumienie, takiego żyta to ja jeszcze nie widziałem...
— Chyba nie gorsze od mojej pszenicy — rzekł pan Mikołaj, schylając się i biorąc garstkę ziarna na rękę...
— Ny, to nie jest całkiem zła pszenica — odezwał się Jankiel... — trochę chuda i dużo deszczu na nią spadło...
— Ta pszenica chuda! chyba ci się wzrok popsuł, panie Janklu, dorodniejszego ziarna w całej okolicy nie znajdziesz!
— Oj, oj, żebym ja tak szczęście miał! Ta co ją kupiłem w parze po ośm rubli, to jest pszenica; ona jednej kropelki deszczu nie widziała a ciężka jak groch! Macowa pszenica!
— Ha — rzekł pan Mikołaj, — kiedy ci się moja pszenica nie podoba, to jej nie kupuj...
— Dla czego mam nie kupić? W handlu to każdy towar pójdzie, gorszy, lepszy, wszystko jedno — on musi pójść, żeby nawet same śmiecie, same plewy, to też pójdzie. Ja wielmożnemu panu
Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/158
Ta strona została skorygowana.