Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/166

Ta strona została skorygowana.

rzekł fornal uchyliwszy czapki i odjechał powoli ku stajni.
— Dobrzy ludzie — mruknął Jajko półgłosem — dobrzy ludzie, dalibóg.
Doktór obejrzał chorego, zalecił, co potrzeba było, lekarstwa przepisał i uspokoił obecnych.
— Rzecz ciężka — rzekł — ale nie traćcie państwo nadziei...
Niezadługo nadjechał drugi fornal z Łukaszewiczem i trzeci z Wajnbergiem.
Zrobiono na prędce konsylium, a chociaż wszyscy trzej eskulapi spoglądali krzywo na siebie i nawzajem za wielkich się uważali fuszerów, jednak przy łożu chorego porozumieli się jakoś i zgodzili...
W kilka minut później owe kare konie, kierowane wprawną dłonią Macieja, pędziły ku najbliższemu miasteczku.
Doktorzy rozjechali się każdy w swoją stronę, a Sapiejewski przyrzekł codzień chorego odwiedzać.
Od chwili owego wypadku dwór w Maciejowie do niepoznania się zmienił.
Zrobiło się w nim dziwnie ponuro.
Pan Mikołaj leżał w swoim pokoju, oddychając