niądz potrzebny. Grosz to dzisiaj argument... to broń, którą można skutecznie wojować, — to, panie dobrodzieju siła... Mnie znowu wiele nie potrzeba. Jak przyjadę do ciebie, to mi jeść dasz, a mojej szkapie garstkę owsa, lub kłaczek siana rzucisz; a za moje trudy, za wyrobienie interesu... to mi źrebię przez rok, albo przez dwa przetrzymasz i kwita. Więcej nie żądam i nie pragnę, a choćbyś dawał, nie wezmę...
To było jedyne prawie honoraryum pana Symplicyusza, ale w gruncie rzeczy dość korzystne.
Zawołany koniarz, wielki znawca i amator, skupował przy okazyi źrebaki, te po znajomych dworach i dworkach na wychowanie oddawał — to też gdy się jesień zbliżała, zawsze kilka sztuk koni miał na sprzedaż.
Najmował wtenczas chłopa z wozem, zaopatrywał się w owies i siano, i rzemiennym dyszlem, od dworka do dworka jadąc, koniki z sobą zabierał i z taborkiem pokaźnym, czasem sześć, czasem ośm sztuk wynoszącym, na jarmark dążył.
Puszczał się tedy do Łęczny, do Łowicza, Skaryszewa. Koniki swoje sprzedawał, czasem facyendował i zamieniał — i zawsze tak korzystnie han-
Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/17
Ta strona została skorygowana.