Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/182

Ta strona została skorygowana.

— Do lasu? Ach tak wnoszę z tych słów, że pani polowania nie lubi, zupełnie tak samo jak ja.
— Zupełnie nie tak samo jak pan, ponieważ bardzo lubię polowanie.
— Przecież pani nie zajmuje się myślistwem.
— Czy mamy lubić to tylko, czem zajmujemy się sami? Jeżeli ta zabawa robi przyjemność innym, już przez to samo może być i dla nas sympatyczną.
— Śliczne pojęcie wzniosłego przykazania o miłości bliźniego! — ale pani dobrodziejko, teorya zwykle inaczej wygląda aniżeli praktyka. Czasem szanowanie cudzych przyjemności psuje zazdrość.
— Zazdrość?
— A tak, to jest znów taka...
— Rzecz?
— Jeszcze gorzej niż rzecz — jest to wada, wrodzona poniekąd płci pięknej.
— Zaczyna pan dobrodziej być komplimencistą — a ja nie przepadam za tem.
— Więc cofam co powiedziałem i wracajmy do samotności.
— Jak pan chce, ale rozmowa na ten temat, jak dotychczas niczego mnie nie nauczyła. Zmień-