Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/199

Ta strona została skorygowana.

— Co pani mówi?
— Tak, wojowniczym, albowiem stacza walki sam ze sobą...
— Ja?
— Nie inaczej. Walki z usposobieniem swojem, upodobaniami...
— Może i z przekonaniami?
— Nie. Z temi pan Karol jest w zgodzie...
— Jak to mam rozumieć?
— Nie wojuje on z przekonaniami o obowiązku. Przeciwnie, o ile mi się zdaje, zawarł z niemi przymierze zaczepno-odporne... Czy zaprzeczy pan temu?
— Jestem pełen uwielbienia dla korespondenta pani, który mnie tak dobrze zrozumiał.
— Uwielbienie to należałoby zwrócić pod właściwym adresem. Korespondent mój notował tylko fakta, oświetlenie ich zaś i zrozumienie, to już nie jego zasługa.
— Panno Michalino...
— Za pozwoleniem. Widzę, że masz pan ochotę podziękowania mi... Niema za co. Cóż to za zasługa, że mam lepszy wzrok niż inni i że niekiedy widzę dobrze... Ale musimy wrócić do początku.