ne nawet. Ojcowie nasi, względnie do potrzeb, swego czasu robili co mogli, ale nas większa praca oczekuje... bo czas inny, warunki życia inne, potrzeb więcej. Mamy młodość, siły i pewne zasoby materyalne, a to dużo znaczy...
— Zapewne...
— Nie bierz mnie za idealistę. Ja nie myślę wielkich reform podejmować, ani świata przekształcać, ja chcę tylko w swojem kółku zrobić wszystko, co można, gospodarstwo podnieść, postęp zdrowy krzewić, chłopom przykład dobry dawać i stać na stanowisku aż do śmierci, do ostatniej chwili. Oto cały mój program... Twoja siostra jest nim zachwycona, ona także więcej nie pragnie.
Pan Karol nie mógł powstrzymać lekkiego okrzyku zdziwienia.
— Lucynka!
— Dziwisz się?...
— Nie, tylko... może dlatego, że nie miałem sposobności poznać przekonań siostry mojej pod tym względem... więc...
— Cóż więc?
— Zdawało mi się, że miała więcej upodobania do miejskiego życia.
Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/245
Ta strona została skorygowana.