głowy, na nogach zaś pończochy niebieskie i pantofle, które widocznie częściej spotykały się z błotem, aniżeli z szuwaksem.
Obywatel ten nazywał się Joel Symcha Szpigelglas, mieszkał wraz z rodziną w karczmie, po części dla poratowania nadwątlonego zdrowia, po części zaś dla sprzedaży trunków i prowadzenia drobnych interesów finansowych.
Ujrzawszy pana Symplicyusza, Joel do biedki przybiegł i zawołał:
— Aj waj! aj waj! kogo ja widzę?! Kogo ja mam szczęście oglądać! Wielmożny pan Jajko... taka godna osoba! Taki rzadki gość. Pan dobrodziej już dawno nie był w naszych stronach, na moje sumienie, bardzo dawno!...
— Od zimy, od zimy, kochany panie Joel... jakże się miewasz?
— Dlaczego ja nie mam się miewać? Miewam się, Bogu dzięki, jak groch kiele gościńca... Ny, ny, akurat wielmożny pan powiedział od zimy... tak... tak, pamiętam. Wtenczas wielmożny pan sprzedał mi tamtego starego kasztanowatego konia, co miał na prawe oko zaciąg...
Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/25
Ta strona została skorygowana.