robić, — ulokował się więc u państwa Józefów na folwarczku i tam sobie punkt obserwacyjny obrał.
Przyglądał się wszystkiemu zdaleka, poznać po sobie nie dając, że obserwuje pilnie i bada.
Po kilkotygodniowym pobycie w okolicy, oblicze starego zaczęło się trochę rozjaśniać, widocznem było, że uznaje fakta spełnione i godzić się z niemi zaczyna. W Czarnej był kilkakrotnie, a po każdej wizycie wyjeżdżał weselszy.
Pewnego wieczoru, gdy całe towarzystwo zgromadziło się u państwa Witoldów, Jajko z panią domu rozmowę wszczął.
— Nie wybiera się pani dobrodziejka do Warszawy, albo za granicę? — zapytał.
— Po co?
— A no — jużcić tu na wsi nudy piekielne.
— Co też pan mówi — my się nie nudzimy wcale...
— Może mi pani wyjawi tajemnicę tej zmiany — bo o ile wiem, w Maciejowie wygłaszała pani inne zdania.
Pani Lucyna zarumieniła się trochę.
— Zawsze mi pan wymawia ten Maciejów! Tam było co innego, tu co innego.
Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/262
Ta strona została skorygowana.