pastwisku, gdzie pełno rowów jest... Lepiej przeczekać, aż świtać zacznie.
Pan Symplicyusz pomyślał chwilę i rzekł:
— Masz słuszność, poczekam.
— A widzi pan, Joel zawsze ma słuszność. Poczekanie jest dobra polityka, a nagłość niewiele warta. Niech mi wielmożny pan wierzy.
— Zawsze, jak widzę, jesteś dyplomata... i lubisz o polityce mówić.
— Oj, wielmożny panie, teraz nastała w naszej okolicy taka polityka, że niech jej oczy moje nie widzą...
— No, no, w czemże tak?
— W tem, proszę pana, że teraz już żadnej polityki niema.
— Jakże to...
— Z kim teraz robić politykę? Powiedz pan dobrodziej, z kim?
— Tego pytania nie rozumiem...
— Aj, waj! Taka głowa, jak wielmożnego pana głowa, to powinna wszystko rozumieć... Na czem żydowska polityka stoi? Na tem, żeby co zarobić! Kto szuka zarobku żydowskiego, delikatnego zarobku, musi prowadzić swoją politykę...
Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/32
Ta strona została skorygowana.