korna i poddająca się rozkazom, zachrypła i pomimo uporczywego naciągania — przestała kukać...
Pan Mikołaj przywiązał jej do wagi stary klucz od śpichrza, gdy to nie pomogło, woreczek piasku przyczepił — i byłaby się kukułka niezawodnie rozruszała i poszła, ale zardzewiały gwóźdź w ścianie nie mógł wytrzymać ciężaru i oto nagle, kukający antyk, z indeksem, wagami i całym aparatem — upadł z impetem na podłogę...
Pan Mikołaj został jakby piorunem rażony... Załamał ręce, a gdy przerażona łoskotem i brzękiem panna Weronika wpadła do pokoju z krzykiem: co się stało?! — ofuknął się na nią i powiedział ostro, żeby nie mieszała się w nieswoje rzeczy, lecz pilnowała lepiej kuchni i tego co do niej należy...
Stara panna aż rozpłakała się z żalu i ze złości — a pan Mikołaj szczątki rozbitego antyka pozbierał, na stole je poukładał i rozmyślał, w jakiby sposób z tych marnych resztek napowrót wspaniałą i kukającą całość znów złożyć.
Gdy tak wytwarzał w myśli rozmaite kombinacye, dano mu znać, że pan Symplicyusz przyjechał.
Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/45
Ta strona została skorygowana.