pana Symplicyusza, który pomoc swoją im przyrzekł.
Niemcy zajechali wielką bryką żółtą i byli przedmiotem ogólnego podziwu całej służby folwarcznej.
Parobcy i fornale gromadkami postawali koło budynków i gwarzyli ze sobą. Rozmowa ich jednak nie miała wesołego charakteru... nie podobało im się, że taki szwab będzie odtąd dziedzicem; przewidywali, że trzeba będzie opuścić stare kąty i szukać służby gdzieindziej, co tem przykrzejszem dla nich się zdawało, że w Maciejowie źle im nie było. Pan Mikołaj nudził nieraz coprawda, ale płacił regularnie, robotą nie przeciążał, a często dawał więcej, niż się należało.
I teraz po dobrym, po prawdziwym panu, dwaj szwaby, którzy nawet ludzkiej mowy dobrze nie rozumieją!
Pan Karol szczerze się z przybycia niemców ucieszył. Natychmiast kazał przygotować dla nich śniadanie i wprowadził ich do kancelaryi ojcowskiej.
— Oto — rzekł — proszę ojca, są nasi kupcy...
Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/86
Ta strona została skorygowana.