Strona:Klemens Junosza - Zosia cz.09.png

Ta strona została uwierzytelniona.
XXIV.

Jakże tu smutno, nie smutno — lecz nudnie...
Tak monotonnie spływają mi chwile...
Ciągle ten słowiek który wrzeszczy cudnie...
I te kwitnące chwasty i badyle,
I ojciec, który z ciągłych wzruszeń chudnie,
Klepiąc pacierze przy matki mogile...
Ciągła sielanka — ta nudna wiosczyna,
Już mi się bardzo uprzykrzać zaczyna...

XXV.

Tak myślał Stefan — gdy raz do staruszka
Przybiegło dziewczę młodziuchne jak wiosna
I z biciem swego młodego serduszka
Do ręki starca przypadła radosna,
W kwiatach na czole jak z legendy wróżka,
Przyniosła z sobą igiełki i krośna;
I siadła obok — szyjąc wśród igraszek
A szczebiotała jak maleńki ptaszek...

XXV.

A miała oczy modre jak bławaty,
A włosy złote jak słońca promienie...
W tych oczach tkwiły całe poematy
A złotych włosów obfite pierścienie,
Na białe ramię padły w zwój bogaty
I rozigrały się w światła i cienie...
I były niby jaki obraz święty,
Czystością własnych linji uśmiechnięty...