— Bardzo ładna, zupełnie jak w Miłosny, piasek taki sam, tylko lasu niema.
— Ktoby tam się dziś bawił w wielkie lasy. Kolej blizko, węgiel kamienny nie drogi.
Panna Jadwiga zauważyła, że okolica jest dość przyjemna.
— To nic — odrzekł ojciec, — poczekaj, jak zobaczysz Marysin, to zachwycona nim będziesz z pewnością. Jaki dworek, jaki ogród! Szkoda — dodał z westchnieniem, — że nie długo cieszyć się tą posiadłością będziemy.
— Dlaczego?
— Bo sprzedamy Marysin, moje dziecko, już ogłosiłem w „kuryerach.“
— Już? — rzekła pani zdziwiona; — czyś się nie zanadto pośpieszył, mój mężu?
— Wymówię sobie letnie mieszkanie do Września; adwokat mówił, że najkorzystniej będzie sprzedać z wolnej ręki i radził, żeby ogłosić zaraz, nie odkładając. Palnąłem też ogłoszenie mniej więcej w tych słowach: „Jest do sprzedania folwark w blizkości Warszawy, niedaleko kolei żelaznej; gleba urodzajna, łąki, rzeka, rezydencya, ogród, inwentarz żywy i martwy, budynki. Cena przystępna, wiadomość u właściciela na miejscu. Stacya kolei X., wieś Marysin.“ Sypną się zaraz kupcy i w ciągu tygodnia rzecz ubiję. Sumę Jadwini wycofam, kapitalik włożony w folwark również i może nawet z pewnym zyskiem. Lato przepędzimy jak w raju i zostanie nam przyjemne wspomnienie sielanki.
Pani Michałowa uśmiechnęła się.
Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/112
Ta strona została skorygowana.