godziny; wogóle podróżuję dużo; mam majątki w różnych stronach.
— A stałe pańskie zamieszkanie?
— Warszawa. Najprzyjemniejsze to miasto, słowo daję... Pan nie podziela tego zdania?
— Jestem dzieckiem Warszawy... mam tam dom własny.
— I ja muszę kiedyś dojść do tego, bo mieszkanie w hotelu przykrzy mi się.
— W którym-że pan hotelu rezyduje?
— Stale w Europejskim; ile razy przyjeżdżam do Warszawy na czas dłuższy, zawsze biorę tam mały apartamencik. Ale nie traćmy czasu, szanowny panie.
— Jestem na usługi, a może, żeby pana zbytecznie nie trudzić, objedziemy granice majątku?
— Owszem, bardzo panu dziękuję.
Za chwilę Mikołaj zaprzągł do powozu i pan Michał z gościem swym pojechał. Wrócili niespełna w pół godziny.
— Interes skończony — rzekł gość, — jeżeli pan opuści z sumy pięć procent.
— Czy pan płaci gotówką?
— Gotówką, panie, co do grosza; nie cierpię wszelkich długów, a do hypotecznych mam szczególny wstręt.
— Tem lepiej dla mnie, bo mi teraz gotówka potrzebna.
— Zatem zgadza się pan?
— Dobrze.
— Więc interes skończony. Wie pan, możebyśmy, nie zwłócząc, pojechali do Warszawy?
Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/131
Ta strona została skorygowana.