nic, ale zastanowiwszy się głębiej, można przypuszczać Bóg wie co.
Przebudowywa dom z gruntu, ozdabia go, ze zwykłej chałupy robi coś w rodzaju willi, jak gdyby nie w Piskorzewie, lecz w Szwajcaryi. Robotnicy opowiadają cuda o ścianach, oknach, obiciach, posadzkach, piecach; mówią, że nawet w aptece nie jest tak bogato i pięknie jak w tej willi... Buduje w podwórzu obszerną piwnicę i lodownię, — to jest podoba mu się mówić, że to piwnica i lodownia, któż jednak zaręczy, czy w rzeczywistości nie będzie to potajemna gorzelnia, albo fabryka fałszywych pieniędzy!
Bywały już i takie wydarzenia.
Sprowadza ogrodnika, burzy cały ogród, sadzi drzewa rozmaite, brzoskwinie, wino, zakłada szparagarnię, inspekta, zaprowadza masę kwiatów w oszklonym budynku.
Kpi, czy o drogę pyta? Kogo chce łudzić? bo jeżeli inteligencyę piskorzewską, to się źle wybrał, — ona się w pole wyprowadzić nie da.
Urządził się już zupełnie — mieszka. Latem prawie ciągle pracuje w ogrodzie, zimą siedzi w swoim gabinecie i czyta. Ma mnóstwo książek, dwie szafy pełne tej bibuły, trzyma też kilka pism warszawskich i parę zagranicznych; nie bywa nigdzie, w karty nie gra, nie ma żony ani dzieci — i trzyma gospodynię, babę starą, opryskliwą i złą jak dyabeł. O tej gospodyni mówiono przez kilka tygodni w Piskorzewie.
Jedna dama, z grona inteligencyi, i to inteligencyi grubszej, albowiem mówiła po francuzku, wyczytała w ja-
Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/17
Ta strona została skorygowana.