Wy się nie dziwcie temu. Wy do tej pory handlowaliście jednym tylko towarem.
— Ja? niech mi Pan Bóg da tyle zdrowia, iloma ja różnemi towarami handlowałem!
— Ja wiem, głównie jednym, handlowaliście mlekiem. To nie jest towar który wyrabia głębokość umysłu, to nie jest, źródło w któremby rozum mógł się wykąpać, jak żyd w mikwie i wyjść ztamtąd całkiem orzeźwiony. Daję wam na to słowo.
— A czem wy handlowaliście, Icku, że taki rozum wielki obrał sobie mieszkanie w waszej, bardzo zwyczajnej głowie? Co wy macie być lepszego odemnie? Ja żyd i wy żyd, ja pachciarz i wy pachciarz, ja wspólnik i wy wspólnik. Zkąd w was taka pycha, że chcecie być najmądrzejszy?
— Nie rozumiecie mnie wcale; przezemnie nie mówi pycha, tylko prawda. Wy jesteście Mojsie pojedyńczy, ja jestem Icek podwójny — a to znaczy tyle co dwóch Icków. Wam się to w głowie nie mieści, a to prosta rzecz. Wczoraj byłem Icek tamten, dziś jestem Icek ten. Wczoraj byłem tu jak gość, byłem obywatel amerykański, jedną nogą stałem już na morzu, a drugą podnosiłem do góry, żeby ją wziąć precz z Trzęsideł; dziś wcale nie podnoszę nogi, wcale nie jestem na morzu i jestem sobie obywatel tutejszy, dzierżawca młyna w Wywłoce.
— Przepraszam was, Icku, wy nie jesteście dzierżawca.
— A co jestem?
— Współdzierżawca.
Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/222
Ta strona została skorygowana.