— Na miłość Boską, doktorze, wytłomacz mi co to jest melancholia?!
Doktór, poczciwy starowina, zaskoczony znienacka, włożył na nos okulary, otarł czoło czerwoną chustką w kraty i rzekł:
— Chce pani wiedzieć co to jest melancholia? Czy dobrze słyszałem?
— Tak.
— To źle!... Czyżby szanowny regent?
— Ależ ja nie pytam doktora o safandulstwo, tylko o melancholię; pytam dla własnej ciekawości, chcę wiedzieć.
— To źle pani dobrodziejko, to źle!...
— Więc mi pan nie powie?
— Jeżeli pani chce koniecznie...
— Proszę, bardzo proszę.
— Melancholia pani dobrodziejko jest to choroba.
— Byłam tego prawie pewna...
— Jest to rodzaj psychozy.
— Mów pan po ludzku, psy, kozy... psy... kozy, nie rozumiem tego...
— Zaraz, pani dobrodziejko, powoli... Melancholia jest to choroba umysłowa, niedobra choroba; jest to, iż tak powiem, zboczenie w sferze czucia. Osobnik dotknięty tą chorobą stwarza sobie i wymyśla różne cierpienia urojone. Jeżeli jest melancholia bierna, cierpi z rezygnacyą i w milczeniu, stroni od ludzi, nie mówi do nikogo, — jeżeli czynna, to szaleje, rzuca się i w takim razie ubiera go się w kaftan... Widzi pani dobrodziejka — dodał, zażywając potężny niuch tabaki — gatunków bzi-
Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/25
Ta strona została skorygowana.