darskie, poza niemi zaś, pozostałą przestrzeń placu skopano, uregulowano i urządzono na niej ogród.
Pan Dezydery pieniędzy nie żałował, to też wszystko szło niesłychanie prędko...
Czemuż ten pośpiech?
Gubili się ludzie w domysłach, jakie przeznaczenie ma otrzymać nowy budynek?... Żydzi przypuszczali, że będzie to chyba zakład publiczny, z bilardami, rodzaj austeryi, czy zajazdu; mieszczanie znów twierdzili, że albo magistrat znajdzie w tym domu pomieszczenie, albo koszary wojskowe; inteligencya zaś mniemała, że budynek wzniesiony jest specyalnie nn teatr amatorski, że w nim odbywać się będą zabawy publiczne, koncerta, lub przedstawienia sztuk magicznych.
Pan Dezydery na pytania odpowiadał wymijająco.
— Przedewszystkiem — mówił — chcę postawić porządny dom, a co z nim zrobię — zobaczycie, cierpliwości tylko...
Cierpliwości! dobre to dla cierpliwych, ale nie dla ciekawych.
Doktór twierdził, że ten dom przydałby się na szpital, pan sekretarz, że na urząd rekrucki.
Regentowa nie mówiła nic, ale uśmiechała się, w sposób mogący dać dużo do myślenia.
Ta musiała coś wiedzieć, ale co?
Jednocześnie prawie zdarzyły się dwa fakta, które zwróciły na siebie uwagę powszechną. Do regentostwa przyjechała w odwiedziny na czas dłuższy siostra pani regentowej, osoba jeszcze młoda, wdówka, bardzo przystojna, bardzo dystyngowana i elegantka pierwszej
Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/39
Ta strona została skorygowana.