Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/51

Ta strona została skorygowana.

Przyjazd pani Stefanii i jej kokieterya, stały się przedmiotem powszechnego oburzenia, a pan Wincenty, były podsędek, emeryt, mający trzy córki na wydaniu, powiedział, że postępowanie pani Stefanii i zabranie pana Dezyderego, powinno być karane jak rozbój w celu grabieży, a przynajmniej, przy szczególnem uwzględnieniu okoliczności łagodzących, jako kradzież z włamaniem.
— Tak, czy owak — mówił ex-sądownik do żony — jest to czyn, który aczkolwiek nie przewidziany przez kodeks kar głównych i poprawczych, czuć jednak zdaleka kryminałem.
Matka i córki były tego samego zdania i każda z nich w myśli nazywała panią Stefanię zbrodniarką.
Całe miasto zajęte było losem przyszłej pary, a pan Dezydery ciągle zapraszany, ciągle przyjmowany serdecznie, prawie codzień wieczorem do regentowstwa przychodził.
Te kobiety zaczynały godzić go ze światem; rozmawiając z niemi, słuchając gry i śpiewu pani Stefanii, zapominał o swoich troskach, i był szczerze wdzięczny paniom, za kilka pogodniejszych chwil w życiu samotnem, za rozweselenie w żalu.
Trzeba przyznać, że nieraz zastanawiał się nad pytaniem, w jaki sposób mógłby im odpłacić ich poświęcenie i dobroć. Myślał o uczynieniu zapisu w testamencie na rzecz regentowej i pani Stefanii, ale chciał to zrobić tak, żeby nie zaraz dowiedziały się o tem, żeby mu nawet podziękować nie mogły.
Raz taką właśnie myślą zajęty, wracał już dosyć późno od regentowstwa do domn i spostrzegł, że w pierw-