obydwóch stron; jeżeli jedna tę dobrą wolę ma, a druga nie ma, akt nie przychodzi do skutku... Małe dziecko nawet to rozumie i dziwię się, że kobieta tak rozsądna jak ty...
— Przepraszam pana — rzekła z oburzeniem regentowa — żądam obrony honoru mej siostry; jeżeli pan dać mi tego nie możesz, odjeżdżam natychmiast i nie zobaczymy się więcej. Żądać będę separacyi, a nawet rozwodu, i możesz być pan pewny, że ostatecznie znajdę jeszcze człowieka, który obowiązki obrońcy czci niewieściej inaczej pojmować będzie niż pan...
Regent, który kochał kapryśną swoją Marynię, przeraził się stanowczością jej głosu...
— Ależ — rzekł — moja duszko, daj jasną informacyę, powiedz wyraźnie czego chcesz?
— Obrony honoru siostry, zemsty, zadosyćuczynienia... poślij mu świadków i wyzwij go!...
— O nie! do wszystkich aktów świadków używam, ale do takiego nie głupim — wolę już sam pójść do niego.
— I wyzwiesz go?!
— Ba, a jeżeli przyjmie...
— To będziesz się z nim strzelał.
— Mogę zostać ranionym...
— Gdyby nawet... jest doktór, wyleczy cię...
— Hm, hm... nie spodziewałem się, że moje zdrowie, może nawet życie, jest ci do tego stopnia obojętne.
— A czy widziałeś biedną moją Stefcię?
— Nie, cóż ona robi?
— Płacze...
Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/62
Ta strona została skorygowana.