Jeżeli folwark położony jest niedaleko Warszawy, o małe pół milki od stacyi drogi żelazuej, to zdawałoby się, że chcąc do niego z Warszawy się dostać, trzeba jechać koleją żelazną, a następnie końmi, welocypedem, lub dojść pieszo, stosownie do stopnia zamożności i upodobania pasażera.
Pokazuje się, że nie zawsze. Pan Michał naprzykład, dostał się tam zupełnie inną drogą, a podróż jaką odbył była tem osobliwsza, że bynajmniej do owego folwarku jechać nie zamierzał i znalazł się tam przypadkowo, niespodziewanie. Ale to cała historya. Aby ją poznać, trzeba wiedzieć przedewszystkiem, kto był pan Michał, jakie miał zamiary, o czem marzył i jak mu się wszystko najfatalniej pokrzyżowało.
Trzeba mieć specyalne szczęście do... folwarku.
Dobry pan Michał w Warszawie na świat przyszedł, w Warszawie kształcił się, urzędował, trzy czwarte emerytury wysłużył, kamieniczkę po ciotce bezdzietnej odziedziczył, do konfraternii literackiej się wpisał i tak był pewny dozgonnego w Warszawie pobytu, że nawet już miejsce na Powązkach zakupił i grób sobie zawczasu kazał wymurować. Taki już był z natury zabiegliwy