i przewidujący, że o wszystkiem lubił zawczasu pomyśleć, więc też i z Powązkami sprawę załatwił, chociaż jeszcze długiego mógł się spodziewać życia. Był zdrów, korpulentny w samą miarę, apetyt miał zawsze wyborny, humor pogodny, na losy nie narzekał. Bo i z jakiej racyi? Materyalnie stał dobrze; kamieniczka, emerytura, kapitalik z długoletnich oszczędności złożony... Rodzinnych zmartwień nie znał, miał poczciwą żonę, piękną córkę na wydaniu, honorowy urząd w Towarzystwie dobroczynności, stałą partyjkę do preferansa i stałą markę wina w Fukierowskiej piwnicy na Starem-Mieście.
Kasa wypłacała emeryturę regularnie, kamieniczka przynosiła dochód stały, a kapitalik... otóż w tem całe nieszczęście! Kapitalik ulokowany był na hypotece dóbr ziemskich. Figurował w dziale czwartym księgi wieczystej folwarku Marysin, w bardzo przyzwoitem otoczeniu.
Było tam i Towarzystwo kredytowe ziemskie i jakiś pan, i jeszcze jakiś pan, i jakaś pani, i Lejbuś, i Mendel i Mojsie, szanowni zkądinąd kapitaliści.
Właściciel Marysina, zacny szlachcic, kolega szkolny pana Michała, procent regularnie płacił, dopóki przychodziło mu to z łatwością; później był już mniej punktualny w terminie, ale wynagradzał nieakuratność zającami, kartoflami, masłem, owocami, dopóki mógł; skoro zaś już nie mógł, to wcale procentów nie dawał, tylko wzdychał, jęczał, klął fatalne czasy, deszcz, grad, suszę, chmury, słońce, błyskawice, wszystko co z nieba spada, lub na ziemi się objawia.
Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/76
Ta strona została skorygowana.