kilku miesiącach Marysin sprzedany zostanie z wolnej ręki i wszystko wróci do normalnego położenia.
— Moja duszko, to kupno ma nawet swoją dobrą stronę — tłómaczył pan Michał, — co roku wyjeżdżamy na trzy miesiące letnie do Miłosny lub Jabłonny, płacimy za mieszkanie drogo, znosimy niewygody... no, więc dobrze będzie, gdy chociaż jedno lato przepędzimy u siebie, pod własnym dachem.
— A to prawda.
— Będziesz miała swój dom, swój ogród, powietrze, wodę, mleko, kurczęta, szparagi, truskawki, wiśnie masło, chleb, bułki i wszystko swoje własne; pod tym względem, o ile mi wiadomo, wieś to raj. I Jadwinia odżyje; teraz jest ona trochę mizerna i blada, ale niechno się na wieś dostanie, nie poznasz jej... Całkowity plan postępowania powziąłem w jednej chwili.
— No?
— Marysin kupuję, idę na licytacyę, pędzę, przybijam! Kupuję, to już stanowczo. Za parę tygodni przenosimy się tam i będziemy mieszkali. Jednocześnie dam w gazetach ogłoszenia, że są do sprzedania dobra ziemskie. Więc będziemy sobie siedzieli na wsi i czekali na kupca. Jak ci się to podoba, droga Sabinko?
— Rób jak uważasz, mój kochany, wiem że radbyś dla nas jaknajlepiej. Zresztą ja do wszelkich interesów majątkowych głowy nie mam, to rzecz mężczyzny. Jak postanowisz, jak się zdecydujesz, tak będzie... a wiem, że będzie dobrze.
— Jakaś ty poczciwa, że masz we mnie takie zaufanie!
Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/83
Ta strona została skorygowana.