żytnią pierwszej i drugiej klasy nazywali po prostu piaskiem, a las krzakami, wprawdzie zabudowania gospodarskie dobry stan zawdzięczały kołkom, któremi były podparte, wprawdzie, co do inwentarza zaszła widocznie jakaś pomyłka, bo żywy był prawie martwy, a martwy musiał być w istocie żywy, bo gdzieś uciekł; ale folwark istniał, miał oddzielną księgę hypoteczną i ściśle określone granice, oprócz jednej, o którą od lat kilkunastu toczył się proces.
Przedewszystkiem pan Michał postanowił obejrzeć swą posiadłość.
Ze stacyi kolei żelaznej trzeba było przejechać jeszcze kilka wiorst bryczką, chcąc do Marysina się dostać, a ponieważ pan Michał jechał do swoich nowonabytych dóbr, zachowując ścisłe incognito, więc nie oczekiwał go na stacyi kamerdyner z powozem, ani nawet fornal z bryczką. Najął tedy żyda, który ogromnie zachwalał swoją małą szkapinę i trzęsący wózek.
— A wiesz ty gdzie jest Marysin? — zapytał pan Michał.
— Aj waj, jabym nie wiedział?... wiem panie, za rubelka zawiozę.
— Zwaryowałeś chyba, rubla za trzy wiorsty?
— Takie trzy tyle znaczą co siedm, albo i dziesięć, droga bardzo paskudna, sam piach. Na sumienie, mniej jak za pięć złotych nie opłaci się jechać.
Po długim targu opuścił jeszcze połowę z tej ostatecznej ceny i popędził szkapę po bruku tak gwałtownie, że pan Michał musiał silnie się trzymać, żeby z wózka nie wypaść. Rozpęd wszakże trwał bardzo krótko. Bruk
Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/85
Ta strona została skorygowana.