o Świętym Officjum zupełnie to samo, co myśleli o nim ich poprzednicy — Innocenty III i Paweł III. W połowie wieku XIX (r. 1853) ten sam Civilta Catolica, organ Bractwa Jezusowego, przedstawiał Inkwizycję, jako uwieńczenie wszelkiej doskonałości społecznej. I w tym samym czasie L’Univers Ludwika Veuillot’a podziwiał jej „wysoką sprawiedliwość“ i sławił ją, jako „cud istotny“. Wzywał wszystkiemi swemi pragnieniami szczęsnego jej wznowienia, stwierdzając w charakterze dobrego kanonisty prawo papieża do przywrócenia jej w łonie wszystkich narodów. Z prawa tego kurja rzymska korzystała w zupełności roku 1862. W konkordacie, zawartym w tym czasie między papieżem a Rzecząpospolitą Equador, postanowione zostało w ośmiu artykułach, że władze świeckie są obowiązane spełniać bez prawa odmowy wszelkie wyroki, wydane przez trybunały kościelne. Niema wątpliwości, że kościół byłby skłonny do wznowienia inkwizycji również w państwach europejskich. Lecz, jak powiada dziennik Veuillot’a, nie są one tego godne.
Temu lat dwadzieścia, znajdując się pewnego dnia w pałacu Burbońskim[1], usłyszałem przypadkiem, jak pewien deputowany z prawicy odsłaniał na trybunie skandal publiczny. Ujrzawszy na jakiejś budzie jarmarcznej napis głoszący Okropności Inkwizycji, zażądał od ministra, by surowo skarcił tak jawną obrazę religji katolickiej. Minister odparł, że wypisując na swym baraku słowa Okropności Inkwizycji, właściciel budy korzystał z wolności, zapewnionej przez prawo, i że wolno było innemu hecarzowi wypisać na innym baraku: Dobrodziejstwa Inkwizycji. Ministrem tym był Waldeck-Rousseau. Odpowiedział tonem poważnym, bezczelnym i lodowatym. Zgromadzenie wybuchło śmiechem. Gdyby nuncjusz był obecny na posiedzeniu,
- ↑ „Palais Bourbon“ — gmach Izby Deputowanych. Przyp. tłum.