Roku 1880 Juljusz Ferry, minister oświaty publicznej, bronił wobec izb projektu prawa o nauczaniu wyższym, którego artykuł siódmy odmawiał wszelkiego prawa nauczania członkom kongregacji, nieuznanych przez państwo. Senat odrzucił ten artykuł. Izba deputowanych, zgodnie z polityką antiklerykalną Gambetty, zażądała drogą porządku dziennego rozpuszczenia kongregacji, które nie istniały prawnie. Wskutek tego prezydent Rzeczypospolitej, — był nim Grévy, — podpisał dekrety, nakazujące rozproszenie zakonników, przeciwko którym zwróciła się Izba.
Ci ostatni odmówili w większości wypadków posłuszeństwa, twierdząc, że nie mogą tego uczynić, że prawo jest niesprawiedliwe i że poddać się niesprawiedliwości, jest to uczynić się jej wspólnikiem.
Dominikanie i kapucyni ustąpili tylko wobec siły, łub właściwie wobec symbolów siły.
Prefekt policji Andrieux przybył sam w szarych rękawiczkach wypędzać osobiście jezuitów z ich domu przy ulicy de Sevres. Nazajutrz — wszyscy wrócili z powrotem. Były to pierwsze prześladowania kościoła za czasów trzeciej Rzeczypospolitej. Trwały od czerwca do września.
Zgodnie z zamiarami Tuljusza Ferry i jego współpracowników, były to tylko pozory i zabawka. Juljusz Ferry bez wątpienia nie był jeszcze wówczas sformułował planów, które wykonał później. Lecz już z uporem trzymał się przy rządzie i władzy. Posiadał dwie wielkie cechy męża stanu: ogromną pracowitość i wytrwałość. Umiał prowadzić przedsięwzięcie, i jeśli jego akcja przeciwko mnichom była widomie słaba, to dlatego, że tego chciał i że szedł, oszczędzając kościoła, za przestrogami własnej ambicji. Gdy po śmierci Gambetty stanął na cze-
ograniczone czynów i tak samo nie stanowi programu rządowego, jak to, że się jest cnotliwym, uczciwym lub inteligientnym“. Waldeck-Rousseau, list do Millerand’a w dzienniku „Le Temps“ z dnia 13 października 1901 roku.