le rządu, okazał się imperjalistą na sposób angielski i pchnął Francję do tych ekspedycji kolonjalnych i podbojów dalekich, które porywają za sobą armję, finanse, handel i misje katolickie w tym samym pędzie sławy i interesów. Odtąd schlebiał biskupom i nie zamykał już klasztorów. Biali ojcowie stali się jego współpracownikami. Dla niego, niebezpieczeństwo nie groziło już ze strony mnichów. Wstawało ono na lewicy, na ławach, zajętych przez radykałów. Był to czas, gdy Clémenceau zadawał raz za razem ciosy polityce oportunistycznej. Powiedziano mu później: „Zrzucał pan wszelkie ministerja“. Na co on odparł: „Nie zrzuciłem nigdy więcej niż jedno: było to zawsze to samo ministerjum“. Miał rację, zwłaszcza w kwestji kościelnej. Polityka religijna oportunistów polegała zawsze na układach tajnych z kongregacjami, które napozór jawnie gromiono. Głosili antiklerykalizm, i jeśli w słowie tym tkwił dla nich, jak się zdaje, obowiązek zapewnienia władzy naczelnej państwu świeckiemu, to czyż znali tak źle kościół rzymski, aby sądzić mogli, że potrafią zamknąć go bez wysiłku w dziedzinie duchownej, jak gdyby nie domagał się stale panowania nad obyczajami, czyli panowania świeckiego? Sądzili, że trzymają go w rękach przez układ z r. 1801, nie dostrzegając, że układ ten regulował jedynie stosunki papieża i państwa francuskiego z kościołem gallikańskim, i że kościół gallikański już nie istnieje. Zachowali wiarę niezłomną w dzieło prawodawcze konsula, które ich stale oszukiwało. Przykro było patrzeć na to, jak tłumaczą Konkordat w sposób ciasny, chwytają się czasem jego stron najniższych i wierzą, że środkami policyjnemi zwalczą instytucję, która w ciągu tylu wieków trzymała w rękach, ugniatała i łamała ciżbę ludzką i która zachowuje nawet w swym zniedołężnieniu resztki siły, zginającej ongi karki cesarzów. Cóż uczynili od czasu, gdy byli u władzy, na co zdobyli się, by zgnieść tego przeciwnika, którego ich przodkowie w r. 1826 nazywali stronnictwem
Strona:Kościół a Rzeczpospolita.djvu/020
Ta strona została przepisana.