Strona:Kościół a Rzeczpospolita.djvu/021

Ta strona została przepisana.

księżowskim, a którego oni nie śmieli nazwać? Zmniejszyli pensje biskupom, znieśli stypendja w seminarjach, obcięli kilka wikarjatów i wyrzucili kilku jałmużników, wreszcie, z roku na rok, zmniejszyli budżet wyznań o 6 — 7 miljonów. Rozgniewali wroga, nie osłabiając go. Doprowadzili do tego, że ich nienawidzono, lecz nie umieli doprowadzić do tego, by ich się bano.
Podczas wyborów w r. 1885, jak i podczas poprzednich, kler jawnie popierał kandydatów monarchicznych, którzy tym razem wzrośli w liczbę i odwagę. Goblet umysł uczciwy, łatwo zapalający się gniewem i krótkowidzący, objął zarząd wyznań w ministerjum, w którym de Freycinet połączył radykałów i oportunistów. Goblet starał się zwalczyć zbuntowany kościół za pomocą oręża, który dawał mu w rękę Konkordat. Zniósł wikarjaty, i gdy biskupi nazwali go prześladowcą i zbrodniarzem, oddał dwu pod sąd Rady Państwa, która wydała wyrok przeciwko nim, co im nie sprawiło żadnej przykrości. Jednym słowem, radykał Goblet uczynił zupełnie to samo, co robili oportuniści. Czy mógł uczynić co innego wobec Konkordatu i przy współczesnym stanie umysłów? Nie!
Rząd Rzeczypospolitej nie trzymał w garści ani kościoła, ani sądownictwa, ani wojska. Bryznęły nań błotem skandale pałacu Elizejskiego podczas starości sennej prezydenta Grévy’ego. Największa siła rzeczypospolitych — lud, miękko podtrzymywał ustrój, który, zadowolony z tego, że dał wolność publiczną, nie dbał zupełnie o to, by utrwalić sprawiedliwość społeczną, i w sprawach robotniczych okazał się bardziej reakcyjnym, niż cesarstwo. Wystarczyło dla podniesienia entuzjazmu tłumów, aby pewien jenerał bardzo piękny, który zachował pod swym białym pióropuszem żywość podporucznika, zjawił się na swym karym koniu na ulicy. Pretendent skompromitował się bezwstydnie z Boulanger’em. W nędznym upadku jenerał pociągnął za sobą nadzieje rojalistów. Papież Leon XIII, który zachował aż do głębokiej starości spryt dy-