mowy wiele pomogły Waldeck-Rousseau’owi do skłonienia senatu, by uchwalił prawo o stowarzyszeniach[1].
Prawo to posłużyło za platformę wyborczą w maju roku 1902. Właściwie mówiąc, stanęły oko w oko dwa tylko stronnictwa: zwolennicy ministerjum i ludzie kościoła, bogaci w intrygi i odznaczający się w oszczerstwach. Ministerjum nazwano gabinetem zagranicy i ministerjum Dreyfusa, co miało znaczyć — ministerjum zdrady. Albowiem pomyłka sądowa z roku 1894 stanowiła dogmat zasadniczy Czarnych.
Do nowej Izby, dość różniącej się od poprzedniej, nacjonaliści weszli nieco zmęczeni wysiłkiem, lecz liczniejsi, niż poprzednio, przyczym nie można było twierdzić, iż zostali wybrani jedynie przez przeciwników Rzeczypospolitej, ogłosili się bowiem za republikanów; należało prędzej przypuszczać, że zjednoczyli się w ich imionach wrogowie jawni i przyjaciele uwiedzeni demokracji. Mogli sami w pewnym sensie nazywać się republikanami, gdyż byli świadomie lub nieświadomie narzędziami stronnictwa Czarnego, które chciało nie tyle zrzucić Rzeczpospolitą, ile nią zawładnąć. Tymczasem progresiści, którzy odmówili pomocy gabinetowi Waldeck-Rousseau’a w dziele obrony republikańskiej i w walce przeciw klerykalizmowi, powrócili w komplecie, znacznie zmniejszonym, utraciwszy przeszło czwartą część wyborców, którzy przeszli bądź do nacjonalistów, bądź do radykałów, licząc, że w ten sposób pewniej znajdą przeciwników gwałtownych lub obrońców energicznych polityki ministerjalnej. Miało to wielkie znaczenie. I można było przewidzieć, że stronnictwo, które przecież zdobią wielki talent Ribot’a i piękny charakter Renault-Moliére’a, będzie się wlokło bez sławy na granicy nieokreślonej klerykalizmu.
- ↑ Leon Chaine: Les Catholiques français et leurs difficultés actuelles („Katolicy francuscy i trudności ich obecnego położenia“) 1903.