Strona:Kościół a Rzeczpospolita.djvu/052

Ta strona została przepisana.

siedmiu żyrondystów. Jej poświęcenie zgubiło ją i nie uratowało ich. Ścięto ją w Bordeaux. Salle, Guadet i Barbaroux zginęli na tym samym miejscu, Buzot i Pétion odebrali sobie życie w polu, gdzie znaleziono następnie ich ciała, nawpół pożarte. Jednemu tylko Louvet’owi udało się uciec. Gdy dziewięć lat temu przyszedłem do starego domu pani Bouquey, nizkiego, pokrytego dachem gontowym i patrzącego żałośnie na bukszpany i cisy nędznego zamkniętego ogródka, braciszkowie z kongregacji Śt. Jana utrzymywali tam szkółkę. W te dni wakacyjne była ona pusta. Przyjął mnie przeor.
Był to mały staruszek o oku żywym, mowie jasnej i zwięzłej. Zaprowadził mnie uprzejmie do mieszkania, którego rozkład nie zmienił się zupełnie od czasu odjazdu pani Bouquey. Jeden z pokojów zachował kominek z wieku XVIII, na którym widać pas marmuru białego, noszący w obramowaniu z pereł inicjał Bouquey’ów. Brat przeor powiedział mi, że wiele słyszał o tej damie, i że nawet pewien adwokat z Bordeaux dał ma książkę, w której była mowa o niej. Zeszliśmy do galerji, której białe ściany oświetlał sinawy dzień.
— Tu — powiedział mi zakonnik — ukrywało się w ciągu miesiąca siedmiu żyrondystów, wyjętych z pod prawa. Wchodzili tu i wychodzili przez studnię, którą pan widział w ogrodzie, i którą zwą dotąd studnią żyrondystów.
Zamieniliśmy kilka słów. Zachowywał on w każdym zdaniu nadzwyczajną ostrożność i powstrzymywał się od wypowiadania wszelkich sądów. Lecz ze sposobu, w jakim wykładał fakty, wydało mi się, że zna z dziejów Rewolucji w danym departamencie nieco więcej, niż można byłoby się spodziewać po umyśle tak mało ciekawym, jakim bez wątpienia był umysł braciszka.
Unikając starannie z mej strony dotykania wierzeń i doktryn, powiedziałem mu parę słów o tych ludziach wymownych i młodych, którzy utracili świetną popularność, porzuceni przez wszystkich, wyjęci z pod prawa, pełni