graniczny cudzoziemski przypisywał sobie prawo cenzurowania przyjaźni narodu francuskiego, a czyn Stolicy Apostolskiej uznano za obrazę godności narodowej. Należy sądzić, że papież był źle inspirowany, list jego bowiem postawił w położenie przykre zwykłych jego obrońców. W istocie, katolicy francuscy, nawet najgorętsi, należą prawie wszyscy do stronnictw, które wystawiają na pokaz patryjotyzm niezmiernie czuły. Przypomniano sobie nie bez goryczy, że papież obecny został obrany z poparciom Austrii przeciw kardynałowi Rampolli, kandydatowi partji francuskiej. Lecz najgorszym dla kościoła było to, że umiarkowani, ci, którzy zwą siebie liberałami, a którzy zarówno w kraju, jak i w Izbie, łączą się stale z katolikami, tym razem zerwali z nimi. Do liberałów zaliczają się niektórzy dawniejsi ministrowie spraw zewnętrznych, których obowiązek zawodowy zmuszał do uznania, że rząd nie może przyjąć protestu papieża. Protest ten wydał się tymbardziej jeszcze przykrym, gdy upewniono się, że pewnego zdania znajdującego się w egzemplarzach, wysłanych do mocarstw katolickich, brakowało w egzemplarzu, wysłanym na Quai d’Orsay[1]. Zdanie to dotyczyło odwołania nuncjusza i pozwalało domyślać się, że jeśli papież nie zerwał wszelkich stosunków dyplomatycznych z Francją, to jedynie dlatego, iż oczekiwał w najbliższej przyszłości zmian w polityce tego kraju. Wreszcie, papieża przy tej okazji spotkało więcej nagan niż pochwał i obrońcom jego nie pozostawało nic innego, jak mówić, że jest święty. Radykałowie i socjaliści nie ukrywali radości, jaką im sprawiał jego sposób postępowania. Zażądali od ministerjum, by odpowiedziało na list papieski odwołaniem naszego posła przy Watykanie i zerwaniem Konkordatu.
- ↑ Przy Quai d’Orsay w Paryżu mieści się ministerjum spraw zagranicznych. Przyp. tłum.