Strona:Kościół a Rzeczpospolita.djvu/073

Ta strona została przepisana.

wykonywania funkcji, które mu mogą być powierzone“. Artykuł szósty powiada, że „można będzie odwoływać się do rady państwa we wszelkich wypadkach nadużycia ze strony zwierzchników i innych osób duchownych“.
Pod tym względem Konkordat (jeśli zachowamy tę śmieszną nazwę) nie czerpie natchnienia z obyczajów Rewolucji, lecz z instytucji porządku dawnego: ma pretensje do powierzania Radzie Państwa praw, przynależnych parlamentom, których kompetencja rozszerzała się na dziedzinę spraw kościelnych. Czyż Bonaparte sądził, aby biskup mógł kiedykolwiek uznać autorytet Rady Państwa i przyjąć w pokorze naganę ze strony zgromadzenia osób świeckich? A co dotyczy zawieszenia wypłaty pensji, czyż nie przewidywał, że hojność wiernych wynagrodzi je dziesięciokrotnie?
Konkordat w żadnej mierze nie mógłby obowiązywać papieża. Mógłby przynajmniej być prawem francuskim. Miałby w istocie sens, gdybyśmy posiadali kościół gallikański, Radę Państwa gallikańską, rząd gallikański. Lecz nie mamy nic podobnego. I zatraciło się nawet znaczenie tych rzeczy. Wątpię, aby uwagi, które na ten temat czynię, zostały przez kogokolwiek dobrze zrozumiane, o ile ten ktoś nie jest przypadkiem uczonym księdzem, lub jakimś starym sądownikiem.
Ach, gdyby, jak miał nadzieję lekkomyślny konsul, kościół gallikański był odbudowany, miecz Konkordatu byłby dziś zwrócony ostrzem przeciw Rzymowi, Sobór Narodowy byłby już ze dwadzieścia razy od lat 40-u potępił papieża samozwańczego, papieża, winnego wprowadzenia nowych dogmatów i ogłoszenia własnej swej nieomylności, wbrew kanonom kościoła.
Bonaparte i jego poważni współpracownicy pomylili się do tego stopnia, że nie można już odkryć ich właściwych zamiarów. Stworzyć kościół gallikański w r. 1801! Ależ ten jenerał śnił! Gdy kościół tworzył pewien stan w państwie, gdy posiadał trzecią część ziemi i cztery mi-