zapytywało nie tylko o stan cywilny mieszkańców, lecz również o ich wyznanie. W facjatce mej odszukał mnie pewien komisarz. Zadał mi pytania, przepisane przez ministra. Dopowiadałem mu, a on zapisywał odpowiedzi na wielkim arkuszu papieru, do tego przeznaczonym. Gdy zapytał mnie, do jakiego wyznania należę, odpowiedziałem mu, że nie należę do żadnego wyznania. Był to człowiek łagodny i cichy. Uśmiechnął się z trudem. „To nic nie szkodzi — szepnął. — Byłbym panu wdzięczny, gdyby pan zechciał wybrać sobie jakiekolwiek dla porządku mych papierów“. Oświadczyłem mu przez grzeczność, że jestem buddystą. I było to w owej chwili prawdą. Umysłom ruchliwym, niespokojnym i ciekawym odsłania się codzień inna strona boskości. Do czegóż byłaby nam służyła swoboda myślenia, gdybyśmy z niej nie korzystali dla odkrywania prawdy, zawartej w każdej religji? — „Buddysta?“ — „Tak, panie, buddysta“. Zaczął ssać koniec ołówka, popatrzał kolejno to na arkusz papieru, to na buddystę z wyrazem bolesnego zakłopotania. Następnie westchnął: „Bo to widzi pan, nie mam żadnej rubryki dla buddyzmu“. W istocie, na papierze widniały tylko trzy szpalty dla religji. Państwo uznawało jedynie trzy formy boskości.
Istnieje w kraju naszym człowiek, który nosi tytuł święty. Nazywa się dyrektorem wyznań. Kładzie dłoń swoją na katedrze świątyni i synagodze, zarządza cymborjum, zawierającym świętości, ołtarzem nagim wyznania augsburskiego i tablicami Tory. Uznaje trzy prawdy święte. Dlaczego nie uznaje czterech, pięciu lub więcej? Jest katolikiem, Żydem lub luteraninem. Dlaczego nie jest również muzułmaninem? Jest to religja najbardziej rozpowszechniona w krajach, nad któremi powiewa sztandar francuski.[1] Dlaczego nie jest buddystą, fetyszystą, gwebrem?
- ↑ Chcąc być sprawiedliwym, należy powiedzieć, te pan minister wyznań, który jest zarazem katolikiem, protestantem i Żydem, jest rów-