dością można skonstatować, że pojedynek znajduje obecnie coraz mniej zasadniczych obrońców. Wypowiedziano w czasie naszym wojnę nawet — wojnie, prowadzi się ją też przeciw pojedynkowi. Robią to — choć niezawsze z należytą energią — kościół, społeczeństwo, prasa, a jednym z najlepszych sposobów zwalczania pojedynków będzie... sam pojedynek. Tak jest. Pojedynek w pewnych warunkach może być poprostu manią, fanfaronadą, aktem lekkomyślności i próżności. Nietylko Cyrano de Bergerac wyzywał natychmiast na szable każdego, co w sposób trochę niedelikatny zwracał uwagę na olbrzymi nos jego; dziś jeszcze każdy członek »burschenschaft’u« w Niemczech gotów cię pokryć »schmis’ami«, jeśli mu się twój uśmiech nie spodoba. I u nas są takie zuchy.
A ileż to razy stawają na placu ludzie, mający obowiązki, którzy chętnie odrzuciliby broń śmiercionośną, gdyby sekundanci potrafili taktownie sprawą pokierować! Ileż pojedynków nie przyszłoby do skutku, gdyby strony wiedziały dobrze, na jakie narażają się następstwa! Wobec tego wysoce ważną jest dokładna znajomość kodeksu honorowego i reguł pojedynkowych. Nieświadomi dowiedzą się ztąd, że obowiązkiem sekundanta jest nietylko prowadzić mocodawcę na plac boju, lecz przedewszystkiem starać się w sposób dla obu stron honorowy o polubowne załatwienie sporu; następnie — z jakim rygorem należy traktować pojedynek, nie dający się usunąć, aby na drugich wywrzeć wpływ odstraszający, wychowawczy.
Strona:Kodeks honorowy i reguły pojedynku.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.